Chapter 2. Odpuść sobie i rozprzestrzeniaj Virale.
Tym razem będzie, szybko, prosto i na temat. Dokładnie tak jak marketing wirusowy. Najprościej rzecz ujmując, są to najczęściej treści wideo, memy czy hasła. Mają być nieskomplikowane, chwytliwe jak melodia.
Hej Sokoły, a przede wszystkim ich energia musi być autentyczna. Już nikt nie uwierzy, że krem po goleniu zrobi z każdego faceta Ursusa (tego super herosa, nie traktor), a balsam do pięt nie sprawi, że armie przystojniaków padną do stóp przed damą, która go użyła. Ważna jest szczerość, zaskoczenie, nieoczywista puenta. Wiedzieli o tym twórcy takich kultowych Virali, jak Jean Claude Van Damme robiący szpagat na dwóch Tirach VOLVO, czy marketingowi geniusze z Zippo, gdy podchwycili i bez litości wykorzystali fakt, że olimpijski znicz , który zgasł został ponownie odpalony przez “zwykłego Kowalskiego”, właśnie zapalniczką Zippo. Wiedzą o tym także persony pokroju dzikich trenerów, którzy w bezkompromisowym stylu dzielą się swoimi poglądami zdobywając coraz więcej zasięgów, które przecież można nieźle spieniężyć. Marketing wirusowy… forma i treść wydają się niezwykle proste. Wydają się bardzo autentyczne. Jednak stworzenie dobrze rozprzestrzeniającego się Virala, to już inna para kaloszy. Często pracują nad nim zastępy mądrych głów, hordy nienasyconych marketingowców, którzy dadzą się pokroić za kolejnego lajka. Niestety bywa, że w ostatecznym rozrachunku odbiorca wyczuje, że to zwykły cringe. Czy są jakieś gotowe przepisy na dobry Viral. Tak i nie. Trzeba pamiętać, o autentyczności, warto trzymać rękę na pulsie aktualnych trendów, a czasem podpiąć się pod aktualne wydarzenia, które wzbudziły dużo emocji. Gotowy pomysł warto skonsultować… nie z szefem, z młodszym rodzeństwem lub kuzynostwem. Dzieciaki w mig zwąchają czy to sztos czy szajs. Strzałeczka i do następnego!